Kurs językowy za granicą to świetna forma połączenia odpoczynku i zwiedzania z nauką.

W skrócie – jedziesz w jakieś piękne i ciekawe miejsce na tydzień, dwa, czasem więcej. Przez część dnia korzystasz z uroków miejsca, drugą spędzasz w szkole językowej. Mogą to być zajęcia w grupie lub indywidualne, liczba godzin nauki zależy od preferencji.

Nie jest to może najtańsza forma spędzania wakacji, ale taka, która przynosi wiele korzyści. I językowych i pozajęzykowych.

Dlaczego warto jechać na kurs językowy?

Korzyści językowe

Najbardziej standardowym rozwiązaniem podczas kursów językowych są cztery godziny lekcji dziennie (od poniedziałku do piątku, weekendy są wolne). To oznacza przynajmniej 20 lekcji w tygodniu. Porównując z typowym kursem w Polsce, którego częstotliwość to około 3-4 godziny, to bardzo dużo.

Do tego dochodzą małe zadania domowe i czas spędzany ze znajomymi ze szkoły lub rodziną, u której się mieszka. Takie „zanurzenie w języku” musi przynieść efekty.

Bardzo usprawnia w użyciu języka, poszerza słownictwo, a przede wszystkim otwiera. Pomaga przełamać tę niewidzialną barierę (głównie w mówieniu), którą wielu z nas ma.

Korzyści pozajęzykowe

To na pewno to, że poznaje się dane miejsce lepiej, bardziej „dogłębnie’ i lokalnie. Po pierwsze dlatego, że po prostu jest się tam dłużej. Po drugie dzięki nauczycielom, organizowanym aktywnościom po lekcjach no i ewentualnie rodzinie.

Ogromnym plusem jest też spędzenie czasu z ciekawymi ludźmi z różnych krajów i świetna wspólna zabawa. Czasem są to znajomości tylko wakacyjne, ale czasem mogą przetrwać na dłużej, zwłaszcza w dobie łatwych kontaktów przez social media.

Takie międzynarodowe towarzystwo bardzo poszerza perspektywę i szczerze polecam, nie tylko na kursach.

Minusy

Jedynym minusem, jaki w ogóle przychodzi mi do głowy jest to, że nie są to „typowe wakacje”. Trzeba wstać trochę wcześniej, trochę czasu w szkole odsiedzieć. To nie jest ciężka harówka, a raczej przyjemność, ale na pewno jest to aktywny czas. Zależy, czy ma się akurat ochotę na taki wyjazd.

Jak zorganizować wyjazd na kurs językowy?

Przechodzimy do konkretów organizacyjnych. Są dwie możliwości. Można skorzystać z pomocy firmy/szkoły językowej, która się takimi wyjazdami z Polski zajmuje. Pomogą dobrać szkołę, rodzaj zakwaterowania, czasem też dojazd.

Druga, tańsza opcja, to organizacja indywidualna. Szuka się odpowiadającej szkoły przez internet i tam zamawia swoje miejsce bezpośrednio.

O dojazd należy zadbać samemu, natomiast zakwaterowanie najczęściej można zorganizować przez szkołę (stawki są zazwyczaj mniejsze niż przy standardowych hotelach czy mieszkaniach).

Jak szukać?

Takich szkół językowych jest niemało. Najpierw trzeba się zastanowić na czym najbardziej nam zależy: dużym mieście czy wręcz przeciwnie, a może na jakimś szczególnym akcencie?

Na kurs angielskiego można jechać do Londynu, do małej miejscowości nadmorskiej, do Irlandii, ale także na Maltę! Możliwości jest dużo, pierwsze pojawiają się już po wpisaniu w wyszukiwarkę prostego „szkoła językowa/kursy” plus miejsce (po angielsku albo w języku docelowym).

Zakwaterowanie

Opcji jest zazwyczaj kilka:

  • Rodzina – swój pokój przy miejscowej rodzinie, często także je się z nimi posiłki. Chodzi tu o poznanie kultury jeszcze bliżej, a także stały kontakt z językiem.

Myślę, że to fajna opcja przede wszystkim dla młodszych (choć nie tylko), bo zawsze jest to dodatkowa opieka.

  • Rodzina – a właściwie bardziej „stancja”.

Pokój przy rodzinie, ale bardziej niezależnie, bez posiłków i integracji.

Rodzina jest najczęściej najtańszą opcją.

  • Mieszkanie studenckie – swój pokój (ewentualnie dzielony z drugą osobą) w kilkuosobowym mieszkaniu z innymi studentami szkoły.

Bardzo fajna opcja do większej ilości rozmów i integracji.

  • Akademiki – rezydencje studenckie.

Tańsze niż hotel, ale z jednoosobowymi pokojami, czasem łazienkami i aneksem kuchennym, dla większej prywatności.

  • Hotele

Wyżywienie

W opcji Rodzina najczęściej można wybrać nocleg z wyżywieniem (je się razem z nimi i to co oni), zdarza się, że nawet z pakowanym drugim śniadaniem.

W innych opcjach o jedzenie trzeba zadbać samemu, ewentualnie mogą być dostępne posiłki w akademiku.

Często studenci organizują wspólne wyjścia na obiad czy kolację.

Dojazd

To już pozostaje do organizacji po naszej stronie. Noclegi są standardowo zapewnione od niedzieli przed kursem do soboty po zakończeniu kursu.

Zajęcia dodatkowe

Większość szkół organizuje codzienne wspólne spędzanie czasu, spacery, wyjścia do muzeum, teatru czy restauracji, pub quiz, wycieczki weekendowe itd.

Czasem można połączyć też kurs z innym kursem, np. tańca (ja np. kurs hiszpańskiego w Andaluzji połączyłam z flamenco), gotowania, z jogą, trekkingiem, możliwości jest ogrom!

Na ile jechać?

To kwestia indywidualna, w zależności od czasu, którym się dysponuje i środków finansowych.

Na bazie mojego doświadczenia sądzę, że dla języka najlepsze są trzy tygodnie. Dwa też będą ok, jeden to trochę mało.

Część szkół przyjmuje uczniów od każdego poniedziałku, część ogranicza i wyznacza daty startu kursu (spójrz na to przede wszystkim, jeśli masz większe wymagania, np. grupa dla całkiem początkujących).

Moje wspomnienia

O tym wszystkim nie piszę tylko teoretycznie. Byłam na kursach językowych kilkukrotnie:

angielskiego w Londynie, Dublinie, w Worthing na wybrzeżu angielskim (obok Brighton) oraz hiszpańskiego w Granadzie, Sewilli i Walencji.

Pierwszy raz korzystałam z firmy, resztę wyszukiwałam i organizowałam sama.

Ze wszystkich szkół byłam zadowolona. Podaję część nazw, może komuś pomogą w poszukiwaniach: Central School of English Dublin, Central School of English London, Costa de Valencia, Delengua Granada. Aczkolwiek nie chcę ich „polecać”, bo jednak było to dość dawno i wiele mogło się zmienić😊

Pierwszy raz na kurs pojechałam w wakacje przed ostatnią klasą liceum. Znajomość angielskiego była pewnie na poziomie pomiędzy B1 i B2, ale mówienie mnie przerażało, właściwie paraliżowało, nawet czytanie na głos. Po dwóch tygodniach wróciłam odmieniona, wypowiadanie się nie stanowiło już żadnego problemu. I nie chodziło tu o poziom, bo dalej nie był on rewelacyjny. Po prostu przełamałam barierę. I jak się później okazało bardzo było to pomocne także przy nauce innych języków.

Każdy kolejny wyjazd „rozgadywał” mnie bardziej, co zauważałam przede wszystkim w hiszpańskim.

Mieszkałam i u rodziny, i w mieszkaniu i w akademikach. Dużo zobaczyłam, poczułam lokalny klimat miejsc, poznałam wielu ludzi, potańczyłam flamenco i „poćwiczyłam” samodzielne podróże, a także ich organizację.

Mam nadzieję, że udało mi się Was zachęcić, aby pomyśleć o wakacjach z kursem językowym w tle, naprawdę polecam😊

A jeśli potrzebujesz pomocy w organizacji takiego wyjazdu, zapraszam do przejrzenia mojej oferty.