Wolontariat sportowy to przygoda, nowe doświadczenie, realizowanie pasji do sportu, ludzie. Tak najczęściej, w samych superlatywach pisze się o wolontariacie. Podobny ton możecie znaleźć u mnie na blogu (bo to przecież wszystko prawda).
W tym roku jednak pojawiło się także wiele negatywnych emocji, i to najczęściej wśród doświadczonych i zaangażowanych wolontariuszy (cały artykuł oparty jest na również moim osobistym tegorocznym doświadczeniu).
Mowa o dwóch wielkich imprezach przeniesionych z zeszłego roku. Dalej sytuacja pandemiczna jest trudna, a imprezy zdecydowanie nie będą zorganizowane w normalnych warunkach.
Świat, poszczególne kraje i komitety organizacyjne mają na pewno ważniejsze problem niż kilkuset zawiedzionych wolontariuszy.
Mimo wszystko warto o tym wspomnieć i podyskutować.
Igrzyska Olimpijskie
Czy w ogóle powinny się odbyć? Sytuacja pandemiczna w Japonii jest zła, społeczeństwo przeciwne. Ale to temat na zupełnie inną dyskusję.
Wygląda, że Igrzyska się odbędą, a pomagać w nich będzie nawet 80 tysięcy wolontariuszy. Według różnych źródeł 8-10 tysięcy to wolontariusze międzynarodowi, ale większość z nich mieszka w Japonii. Takich międzynarodowych, którzy mieli specjalnie przyjechać, miało być około 2 tysięcy.
W marcu ta grupa osób dostała bardzo niemiłą wiadomość: jednak nie możecie wziąć udziału, nie możecie wjechać do kraju.
2 tysiące to jak widać mała liczba wśród ogólnej liczby wolontariuszy. To również bardzo mała liczba, porównując do tego ile osób na imprezę przyleci oprócz sportowców i ich wsparcia. Obsługa, oficjele, media.
Pojawiły się pytania, czy nie można było takiej grupy wolontariuszy wpuścić, oczywiście nakazując testy.
Tym bardziej że rekrutacja na wolontariat to wielu kandydatów i długi proces, możliwość aplikacji została zamknięta już pod koniec 2018 roku. Ludzie mieli zarezerwowane noclegi i loty (tak, płaci za nie wolontariusz) i po prostu stracili niemałe środki.
Abstrahując już od zasadności takiej decyzji, najwięcej emocji wzbudził sposób, w jaki została zakomunikowana.
Informacja pojawiła się w mediach kilka dni wcześniej, zanim oficjalnie powiadomiono samych zainteresowanych. I nie były to medialne plotki, a informacje z agencji informacyjnych, które działają w oparciu o dobre I oficjalne źródła.
A kiedy mail w końcu przyszedł, to brzmiał mniej więcej tak:
Sytuacja jest taka I taka, przykro nam, ale wolontariusze zagraniczni nie mogą jednak wjechać. Wejdź na swoje konto i kliknij “Nie chcę być wolontariuszem”.
Wzbudziło to dużo emocji i opór, bo halo, dlaczego ja mam klikać, że nie chce, jak ja chcę?! Możliwe, że tak skonstruowany był system aplikacyjny, mimo wszystko bardzo brakowało krótkiego wyjaśnienia.
Wiem, że sytuacją zainteresowały się niektóre międzynarodowe media, choć historia szybko zaginęła w gąszczu innych informacji.
UEFA Euro
Euro to trochę inna sytuacja, bo rozgrywane w 11 krajach i każdy kraj ma inne restrykcje wjazdowe. Każdy kraj też decydował, czy dodatkowo ułatwić wjazd kibicom z biletami na mecz, co zrobiły np. Węgry i Rosja czy nie- jak np. Wielka Brytania, w której trzeba przejść 10-dniową kwarantannę i zrobić na własny koszt 3 testy PCR (bądź 5-dniową i 4 testy).
No właśnie, a co z wolontariuszami, którzy do danego kraju chcą specjalnie na Euro przyjechać? W większości żadnych ułatwień, niestety.

Moja Euro historia
Ja w wolontariacie podczas Euro miałam uczestniczyć w Szkocji. Dlaczego akurat tam? Bo to piękny kraj jest. I język angielski jako lokalny. Po prostu łatwiej o niektóre role, kiedy nie masz bariery językowej, a w Londynie, który spełniał to kryterium, spodziewałam się tłumów chętnych.
W dodatku losowanie grup wyszło świetnie, bo gra tam Chorwacja, której kibicuję, w dodatku mówię po chorwacku, co mogło być przydatne podczas pracy.
Moja początkowa rola to był VIP Guest management, potem została zmieniona na ACE volunteer. To taki człowiek “od wszystkiego”, działasz tam, gdzie akurat jest potrzeba.
Wyjazd zaplanowany, urlop dostosowany do moich zmian na stadionie, terminy szczepienia do dat wyjazdu.
Został tylko trochę problematyczny dojazd, ale Wielka Brytania zaczęła się otwierać na niektóre kraje, więc także tu miałam plan. Doniesienia medialne mówiły o kolejnych krajach, które wskoczą na zieloną listę, wymieniając nawet Polskę, co, patrząc na statystyki, miało sens. Dzień ogłoszenia nowej listy zielonych krajów I co się okazuje? Nic nie zostaje dodane, a moja jedyna droga awaryjna bez kwarantanny, z przystankiem na kawę w Portugalii, zostaje odcięta za 3 dni.
Ale! Znajduję przepisy, które mówią o możliwości zwolnienia z kwarantanny (3 testy PCR I tak musiałabym kupić i zrobić) różne grupy zaangażowane w mistrzostwa, np. media i “logistyczny, administracyjny I techniczny personel”, w dodatku widnieje notka, że ta lista nie jest ograniczona tylko do wymienionych. Jest nadzieja?
Nie ma. Wolontariusze się nie zaliczają.
To, kim w takim razie są wolontariusze spędzający 10-15 dni (po 7 godzin) na stadionie, jeśli w tak wyjątkowych okolicznościach nie są traktowani jako personel, staff?
Naprawdę zaczęłam się zastanawiać. Co sądzicie?
Niestety nie wiem, jak sytuacja wyglądała w innych krajach. W części na pewno było łatwiej, bo ogólnie wjazd jest łatwiejszy, we Włoszech czy Hiszpanii to po prostu 1 test antygenowy.
Wygląda na to, że na wolontariat (bo jako kibic obie imprezy mam już zaliczone) podczas Igrzysk I Euro będę musiała jeszcze poczekać.

A0 może patrzę na to wszystko przez pryzmat moich emocji?
Dajcie znać, jakie Wy mieliście tu doświadczenia I co o tych sytuacjach myślicie z Waszej perspektywy, jestem bardzo ciekawa!